To taka krypto wersja rolnictwa, tyle że zamiast sadzić ziemniaki, „sadzisz” swoje cyfrowe monety, a zamiast marchewek zbierasz odsetki w postaci nagród. Wyobraź sobie futurystyczne pole, gdzie zamiast grządek masz smart kontrakty, a plonem są nowe tokeny albo odsetki w już posiadanych kryptowalutach. W teorii brzmi jak finansowy raj, w praktyce – jak wyścig po najbardziej żyzne gleby w świecie DeFi.
Mechanizm jest prosty: wpłacasz swoje aktywa do specjalnych puli płynności (liquidity pools) na zdecentralizowanych platformach, które z kolei napędzają transakcje innych użytkowników. W zamian dostajesz nagrody, najczęściej w postaci nowych tokenów lub procentu z opłat transakcyjnych. Ale uwaga! To pole może być pełne chwastów – od ryzyka zmienności cen (tzw. impermanent loss) po projekty, które znikają z Twoimi nasionami szybciej, niż zdążysz powiedzieć „rug pull”.
Dla doświadczonych „farmerów” yield farming to sposób na pasywny dochód i optymalizację zysków. Dla początkujących – to dżungla pełna zmiennych, gdzie łatwo można się zgubić. Ale jedno jest pewne: jeśli wiesz, gdzie „siać” i masz cierpliwość do analizy, yield farming może być Twoją kryptowalutową złotą marchewką.