Słowo, które kojarzy się z czymś świeżym, jak miętowy cukierek, ale w świecie kryptowalut oznacza moment narodzin. „Mintować” to proces, w którym nowy token lub NFT zostaje stworzony i zapisany na blockchainie. Innymi słowy, to jak narodziny nowego cyfrowego dziecka – unikatowego, zapisanego na zawsze w księdze bloków, gotowego, by podbić świat (albo przynajmniej giełdy).
Wyobraź sobie: jesteś artystą, tworzysz swoje pierwsze NFT. Klikasz „mint” i w sekundę twoje dzieło trafia na blockchain, zyskując nie tylko nieśmiertelność, ale też możliwość bycia kupionym, sprzedanym lub nawet kolekcjonowanym. Albo tworzysz nową kryptowalutę – i w momencie mintowania nadajesz jej istnienie. To chwila, w której kod staje się czymś namacalnym (przynajmniej w cyfrowym sensie).
Mintowanie może być darmowe, ale często wymaga opłaty za gaz – szczególnie na bardziej zatłoczonych blockchainach, jak Ethereum. Dla użytkowników jest to też moment, w którym mogą uczestniczyć w premierach nowych projektów, czasem z nadzieją na zysk, a czasem z myślą o kolekcjonerskiej wartości.
Podsumowując: mint to nic innego jak cyfrowa kuźnia, w której tworzą się nowe aktywa na blockchainie. Ale pamiętaj – to, że coś zostało „wykute”, nie oznacza, że stanie się złotem. W świecie krypto liczy się nie tylko narodziny, ale też to, co z tym dalej zrobisz.